środa, 25 kwietnia 2012

koniec = nowy początek


Kilka dni temu po Polsce rozeszła się wieść - Artur Rojek opuszcza zespół Myslovitz na rzecz własnej kariery solowej. Nie wiem czy płyta, o której będę dziś pisać, jest najlepszą płytą zespołu; wiem za to, że jest to płyta, od której zaczęłam kojarzyć tę nazwę. Wyszła w roku 1999, miałam wtedy sześć lat i jest ich trzecim albumem.

Każdy z nas kojarzy utwory znajdujące się na tym krążku. Długość Dźwięku Samotności długo utrzymywało się na listach przebojów, a nawet uplasowało się na 23. pozycji listy Top Wszech Czasów 2003 Radiowej "Trójki" i 19. miejscu tego zestawienia w roku 2009 (przy okazji reedycji albumu). Płyta pokryła się złotem i platyną, a Myslovitz zostało obsypane za nią Fryderykami. Pamiętam, to było jeszcze niedawno, gdy wraz z Rojkiem wręcz wykrzykiwałam jak szalona słowa Dla Ciebie (dla kumatych: pamiętam, Cep przywiózł wtedy swoją wieżę, która była naprawdę zacna). Do dzisiaj mam do niej jakiś sentyment. Na płycie znajduje się utwór Kraków, jednakże ja o wiele bardziej wolę wersję nagraną 8 lat później z Markiem Grechutą. Obowiązkiem jest jeszcze wspomnieć o My Chłopcy (nagroda Fryderyka 2000 w kategorii piosenka roku). 

Nigdy dotychczas nie udało mi się ich usłyszeć na żywo, mimo tego, że często pojawiali się w Gdańsku. Pozostali członkowie będę nadal działać pod nazwą Myslovitz, a nowym wokalistą został Michał Kowalonek. Wierzę, że Artur Rojek pojawi się kiedyś na jakimś jubileuszowym koncercie lub trasie koncertowej (tak jak David Gilmour na koncercie Rogera Watersa). Nie ma co płakać, że odszedł, zapewne jego kariera solowa przyniesie nam jeszcze kilka hitów (przecież on ma dopiero 40 lat) i nie da nam o sobie zapomnieć :)