czwartek, 31 lipca 2014

od dupy strony


W końcu jest trochę chłodniej! Cieszę się, że lato w Polsce dopisuje, ale jeśli człowiek chce zrobić coś produktywnego i nie ma w domu ani wiatraka ani klimatyzatora, to upał trochę utrudnia skupienie się :-)

Z moją chronologią w pisaniu postów nie wyszło, ale został mi jeden bardzo zaległy post! Chwaliłam się, że tegoroczny Open'er Festival będę miała okazję przeżyć od trochę innej strony. Było to bardzo ciekawe doświadczenie :-)

Pierwsza rzecz, która w tym roku występowała na masową skalę: pytanie o budkę z papierosami. Nie, w tym roku nie było wszędzie trucków z Lucky Strike'ami. Był jeden kontener, prawie nieoznaczony, gdzie można było kupić papierosy. W 3 i 4 dniu festiwalu potrafiłam odczytać z twarzy osoby podchodzącej do mojego stoiska, że chce o to zapytać i od razu udzielałam wskazówek jak tam trafić ;-)

Bardzo podobało mi się to, że festiwalowicze są tacy mili :-) Bardzo często zatrzymywali się na pogaduszki przy orzeźwiającej lemoniadzie rabarbarowej - sprzedawaliśmy ten różowy napój w setkach sztuk dziennie ;-) Zawsze można było zapytać o ulubione koncerty i podyskutować o tym, czy The Rolling Stones zagrają jeszcze w Polsce (mam nadzieję, że tak!).

Gdyby ktoś zastanawiał się czy ciężko się pracuje. Ja miałam zmiany codziennie od 18 do 2 w nocy. Póki wróciłam do Wrzeszcza to było już około 3:30, około 4 szłam spać. Jednego dnia obudziłam się o 13, spojrzałam na zegarek i pomyślałam sobie "o, jeszcze 3,5 h i znowu idę do pracy", także wiele czasu za dnia dla siebie nie było :-) Najwięcej pracy było po koncercie o 22 na scenie głównej, ale wtedy najszybciej mijał czas :-)

Niestety, nie udało mi się być na żadnym pełnym koncercie, ale słyszałam dość dobrze co się dzieje na Open'er Stage. Chciałam najbardziej zobaczyć Bena Howarda i Bastille, ale grali w godzinach największego ruchu, także nie mogłam wyjść z namiotu. Można było chodzić na koncerty na scenę główną, bo wtedy nie było klientów ;-)

Praca na Open'erze była ciekawym doświadczeniem. Gdy opowiedziałam mamie o tej pracy, mama skwitowała to tylko: "to chyba jesteś w siódmym niebie, a nie w pracy" :-) I miała rację!

środa, 30 lipca 2014

to uczucie, gdy...


... nie rozumiesz słów w piosence! Wiem, że na świecie istnieją inne języki niż angielski i polski, ale w tych właśnie językach, a głównie w tym pierwszym, słucham muzyki.

Dzisiaj jakoś mnie natchnęło na poszukanie jednej piosenki, która wpadła mi w ucho, o dziwo podczas słuchania radia. Była w języku francuskim i być może właśnie ten fakt przykuł moją uwagę. Udało się ją znaleźć na Spotify :-) Uwielbiam tą aplikację! (tak mówię, jakby ktoś nie zauważył).

Chodziło mi o debiutancką piosenkę francuskiej artystki Indili o dość skomplikowanym pochodzeniu ;-)


Pokusiłam się o przesłuchanie całej płyty jako akompaniamentu do mycia okien w mieszkaniu ;-) Przyznam się szczerze, że nie pamiętałam już jak to jest nie rozumieć słów piosenki i odbierać ją tylko poprzez emocje zawarte w głosie piosenkarki i muzyce. 

Derniere Danse wprowadza taki niepokój i jakby potrzebę ucieczki. Nie sprawdzałam słów przed napisaniem tego posta, także piszę co odczułam ;-) 

Słucham też ostatnio dużo hiszpańskiej muzyki, ale ona wzbudza we mnie tylko chęć do tańca i szalonej imprezy przez całą noc :-) Poza tym 4 lata uczyłam się tego języka, więc czasem uda się wyłapać jakieś słowo, gdy bardzo się skupię. 

Może ktoś ma do polecenia jakiegoś artystę, który nie śpiewa po angielsku i jest wart zauważenia? :-)

środa, 23 lipca 2014

youth in action


Cześć wszystkim! Dzisiaj nadaję ze świątyni dobrego jedzenia, długiego spania i wiecznego relaksu! Kto zgadnie gdzie jestem? Oczywiście, że u babci :3

Niedawno wróciłam ze wspaniałej przygody w Wielkiej Brytanii i dzisiaj chciałabym Wam coś o tym opowiedzieć. Bo warto, polecam wszystkim takie wyjazdy :-)

wtorek, 22 lipca 2014

your mess is mine




nie mogę się doczekać całej płyty!

znowu pakuję walizkę, ale najpierw
kawa z miodem :-)

poniedziałek, 21 lipca 2014

koncert Aerosmith


Witam po dość długiej przerwie :-) Mam nadzieję, że pamiętaliście, że byłam w rozjazdach i nikt się nie denerwował na mnie! Chcę nadrobić szybiutko zaległości, najlepiej chyba w kolejności chronologicznej :-)

Koncert Aerosmith to było moje wielkie marzenie. Zobaczenie zespołu takiego formatu wydawało mi się niemożliwe. A jednak. 6 grudnia 2013 roku kupiłam bilety i pozostało mi tylko czekać!

Specjalnie poszłam wcześniej na miejsce, bo przecież to festiwal, miasteczko jest i na pewno coś się będzie działo. Moje oczekiwania po Open'erze były chyba bardzo wysokie bo szybko się rozczarowałam. Miasteczko polegało na kilku budach z piwem i jakimś jedzeniem i tylko w jednym miejscu można było płacić kartą. A żadnego mobilnego bankomatu też nie było, a ja w kieszeni miałam tylko swoją kartę płatniczą i kilkanaście złotych. Poszłam obejrzeć film o Łodzi do kina sferycznego, czytaj: namiotu o kształcie półkuli. Ale gdy zobaczyłam podpis jednego ze zdjęć: "[..] architektóry [...]" to się rozmyśliłam.

Najgorsze było to, że nie mogłam wyjść z terenu miasteczka mimo tego, że mój bilet nie został skasowany. Trochę się wynudziłam, ale na szczęście nie przyszłam też bardzo bardzo wcześnie na miejsce. Naprawdę założyłam, że będzie sporo różnych atrakcji do zobaczenia przed koncertem ;-)

Koncert zaczął się punktualnie. Stałam obok trójki nastolatków i miłej pary po mojej prawej stronie. Bardzo podobało mi się rozpoczęcie koncertu, które polegało na tym, że na żywo widzieliśmy przygotowania zespołu do koncertu na backstage'u, a potem wśród publiczności zostało zrobione coś a'la kiss cam. Tylko, że nie było kiss tylko biust Dody :P

Wiedziałam jakie piosenki będą grane przez zespół, bo sprawdziłam setlistę z poprzednich występów w Europie. Bardzo podobało mi się to, że Steven Tyler brał telefony uczestników koncertu i nagrywał się nimi, na pewno jest to mega pamiątka z tego wydarzenia :-) Oprócz tego jedna dziewczyna była na scenie, myślałam, że spontanicznie, ale potem doczytałam co nieco i okazało się, że Aerosmith zawsze tak robi podczas koncertów :-)

Koncert był niesamowitym przeżyciem duchowym, nawet nie wiem jak to opisać, żeby się dobrze wyrazić. Ledwo widziałam zespół na scenie, gdy męska część przede mną podnosiła ręce do góry, ale to nic :-) Fantastycznie było odśpiewać tak dobrze znane słowa tak dobrych piosenek wraz z Joe Perrym i Stevenem Tylerem. Niektórzy mnie pytali który koncert wolałam - Aerosmith czy Florence and The Machine. Tych dwóch nie da się porównać :-) Każdy z nich zapamiętam, chociaż myślę, że na Florence uda mi się jeszcze wybrać, a z Aerosmith może znowu być ciężko :-)

czwartek, 3 lipca 2014

mądrości życiowe


Cześć wszystkim! :-)

Jak się domyślacie, dzisiaj chcę przekazać Wam coś mądrego. Przez ostatnie 24 godziny dowiedziałam się kilka ciekawych prawd o życiu...

wtorek, 1 lipca 2014

hello July, I've been waiting for you


Kilka powodów, dla których nie mogłam się doczekać tego miesiąca od jakiegoś czasu :-)