środa, 19 sierpnia 2015

#USA: moja amerykańska rodzina


O rany, ale ten czas leci. Na szczęście nie tylko mi - Ani i Tomkowi też. Polecam poczytać co tam u nich :-)

Co tam u mnie? Aktualnie jestem u siebie w domu, co zdarza mi się coraz rzadziej i pada deszcz. Prawdę mówiąc jest to główna przyczyna, dla której właśnie piszę te słowa. Plany były inne. Miałam iść na plażę i pracować nad swoją opalenizną, bo czuję się jak klaun za każdym razem gdy muszę zdjąć koszulkę. Ech, praca na świeżym powietrzu...

3 odcienie Izy, ale na pewno można by rozróżnić więcej ;-)

Moja amerykańska rodzina

Gdzie spędzam czas jak nie jestem w domu lub w pracy? Z DJem, to wiecie. Po drodze dołączył też pies - Buddy :-) A od ostatniego wtorku też z DJa rodzicami!


O Buddym już trochę pisałam ostatnio. Jest bardzo wierny DJowi i jest o niego zazdrosny bo kiedy tylko może próbuje "odepchnąć" mnie od niego :D

Tata DJa jest spoko gościem, ale strasznie dużo pracuje. Myrtle Beach jest typowo sezonową miejscowością, więc raz jest dużo pracy, raz nie ma prawie wcale. Z tego powodu pracuje on na dwa etaty śpiąc jakieś 2-3 godziny dziennie. Jak on to robi? Nie mam pojęcia. Gdy o to zapytałam, usłyszałam w odpowiedzi: I have big bills to pay. Tata DJa pracuje jako kucharz - manager w hotelu i pizzerii, więc często przynosi nam coś dobrego około 24:30. Wiem, wiem, nocne podjadanie jest równią pochyłą do bycia grubasem, ale moje życie tutaj nie przypomina pod żadnym względem mojego życia w Polsce. Grubasem nie jestem, ale czasami tęskni mi się za siłownią i domowym jedzeniem ;-)

Mama DJa na początku nie wydawała mi się osobą, z którą chciałabym spędzać czas. Myślałam o niej creep, ponieważ jednego wieczoru, gdy DJ wraz ze swoimi siostrzenicami byli u nas w parku z okazji ich urodzin, próbowała zrobić mi i DJowi zdjęcie ukradkiem. Dziwne, co nie? Tydzień temu pierwszy raz wyszliśmy na wspólny obiad do Burro Loco - meksykańskiej restauracji z Happy Hour codziennie od 16 do 19 :D


Po dwóch dzbankach Margharity, dwóch pizzach, skrzydełkach i nadziewanych jalapenos, w których się zakochałam, przekonałam się do mamy DJa też ;-) Ona pracuje w sklepie z butami, więc mam dwie nowe pary butów po 40% obniżce :D

Jeśli tylko mogę, spędzam swój czas wolny z DJem. Brzmi nudno? O nic bardziej mylnego!


Moja mama powiedziała, że nigdy nie widziała mnie tak przerażonej i że tak właśnie wyobraża sobie ludzi, którzy są na podkładzie samolotu, który spada... Przyznam szczerze, że bardziej bałam się przeciążenia 5G, które na mnie oddziaływało niż wysokości ;-) Jak widzicie, widoki były piękne, cieszę się, że odważyłam się otworzyć oczy w połowie :D

DJ za moją namową kupił grę The Witcher III: Wild Hunt na Playstation 4, także znowu mam okazję zakochać się w świecie Sapkowskiego :-) Poprzednio, gdy czytałam Sagę o Wiedźminie tak się wciągnęłam, że zapomniałam przesiąść się w Malborku i wylądowałam na totalnym zadupiu :P Muszę poprosić go o zdjęcie, które zrobił gdy grałam. Wstyd przyznać, ale wychodzi ze mnie nerd ;-)

Niedziela była ostatnim dniem pracy DJa i z tej okazji zorganizowałam małą niespodziankę. Z dumą przyznaję, że bardzo się udała :-) Najpierw przygotowałam plakat z napisem THANK YOU, DJ! i poprosiłam znajomych z pracy, aby się na nim podpisali i zostawili kilka słów od siebie. Wyszło genialnie :-) W sekrecie też utrzymywałam spotkanie na plaży, gdzie razem wręczyliśmy DJowi plakat i powiedzieliśmy senk ju :-)


Naprawdę, mam wrażenie, że czas płynie tu zdecydowanie szybciej ;-) Trzymajcie się i do następnego!