Cześć!
W ostatni wtorek w końcu udało mi się wykreślić z listy MUST DO IN USA jedno z najważniejszych: obejrzenie meczu baseballa!
Oczywiście byliśmy spóźnieni. W Ameryce czas dzieli się na white people time i nigga time. Gdy weszliśmy na trybuny rozgrywana była już chyba trzecia runda, a drużyna Myrtle Beach Pelicans wygrywała 1 punktem. A, no tak, najważniejsze. Mecz odbywał się pomiędzy wspomnianymi już Pelicans i Potomac Nationals.
Maskotka drużyny Pelicans - Splash. Cały czas obecna na trybunach i zabawiająca kibiców |
Rozstawienie graczy na boisku |
Mecz baseballa to nie tylko to, co dzieje się na boisku. W przerwie, gdy drużyny zmieniają swoje role i mają chwile na przygotowanie się, mają miejsce mini gry dla kibiców na trybunach. Mogą one polegać na ściganiu się dzieci z maskotkami, klaskaniu, śpiewaniu itp. Do wygrania jest bardzo dużo nagród, koszulki, bilety na mecze lub kupony do restauracji. W pewnym momencie byłam bardziej zainteresowana tym co się dzieje na trybunach niż tym, co się dzieje na boisku :P
Bilety kosztowały 13 dolarów, gdybyśmy kupili je przez Internet byłyby po 11 :P Mimo tego, że mecze rozgrywane są tutaj codziennie, na trybunach było więcej osób niż się spodziewałam.
Bardzo się cieszę, że udało mi się pójść na ten mecz. Na pewno było to bardzo amerykańskie doświadczenie i mam ochotę na więcej! Najchętniej zobaczyłabym DJa w grze, ale niestety jego drużyna zaczyna grać gdy mnie już tu nie będzie ;-(
Do następnego, buziaki!
PS Wiedzieliście, że w Polsce też jest liga baseballa? Co prawda tylko 6 drużyn, ale zawsze coś :D