środa, 12 czerwca 2013

koncert: Hugh Laurie


Nadszedł wieczór 6 czerwca i udałam się pod Salę Kongresową. W brzuchu lekkie motyle związane z wyczekiwaniem na koncert. A było gdzie wyczekiwać. Przed wejściami ustawiły się dwie, długie niczym w czasach PRL, kolejki. Nie zdziwiłam się zatem, że koncert opóźnił się około 20 minut. Publiczność zaczęła się niecierpliwić i "wyklaskała" Lauriego na scenę. A raczej na początek The Copper Bottom Band, do którego Hugh dołączył, dosłownie, tanecznym krokiem i nie zważając na publiczność, której emocje wzrosły na sam jego widok, leniwie podszedł do mikrofonu

Laurie był fantastyczny, bardzo mocno od początku zintegrował się z publicznością i naprawdę poczułam, że on, jako artysta, wie po co jest na scenie. Przed każdym utworem najpierw był krótki wstęp (Again, it is very old song ;-)), wokalu użyczyły oprócz Hugh dwie panie. Jedna z nich nie miała szyi, a druga miała śliczną czerwoną sukienkę, a ze swoim głosem robiła co chciała. Polecam posłuchania Kiss of Fire, w której można ją usłyszeć. Gdy pisałam o tej płycie wspomniałam, że klimat tej piosenki zachęca do tańca tanga. I tak! Na scenie zostało odtańczone tango, może nie profesjonalnie, ale na pewno ku uciesze wszystkich zebranych. A pani wokalistka okazała się mieć białą karnację :)

Czym byłam najbardziej zaskoczona? Oczywiście nie tym, że koncert zagrany był wzorowo. Obok mnie siedziała pewna osoba, która jest bardzo na takie sprawy wyczulona, a z koncertu wyszła zachwycona profesjonalizmem zespołu i Hugh. Wracając, nie spodziewałam się po ludziach, którzy przyszli w garniturach i pięknych sukienkach takiego szaleństwa pod sceną. Rzucania kwiatami, misiami, kartek z napisem "Thank U". Naprawdę! Lubię mylić się co do ludzi :) Żałowałam tylko, że nie usłyszałam wykonania na żywo Unchain My Heart.

Piszę do Was te słowa zasłuchując się w moim ostatnim odkryciu - zespole Bastille. Nie wiem jak natrafiłam na piosenkę Of The Night na YouTubie, ale od tamtej pory słucham ich ciągle - i przy robieniu projektów i przy myciu okien :) Do znudzenia!

niedziela, 2 czerwca 2013

dzień dziecka


Zdjęcie przedstawia mnie po zabawach z moją 2,5-letnią siostrą Julą. Kredki to twarzy to był idealny pomysł na uatrakcyjnienie tego dnia. Fajnie mieć takiego malucha w rodzinie, bo o mnie jako o dziecku nikt już nie pamięta, nawet mama nie zadzwoniła :(

No tak, ale do Juli przyjechałam dopiero popołudniu. Mój wczorajszy dzień zaczął się bardzo wcześnie (jak na sobotę), bo już od 6.14 (dziękuję Asiu za pobudkę minutę przed budzikiem! :P). Za oknem nic nie wskazywało na to, że ten dzień jednak ma szansę się udać. Wyszłyśmy z Asią na przystanek - padało. Ech :( Ale wraz z kolejnymi minutami, przystankami autobusu, a potem skmki uśmiechy na naszych twarzach rosły. W Sopocie już nie padało, a niebo się przejaśniało. Jedna myśl chyba przed jeszcze długi czas będzie mi przychodzić do głowy, gdy przyjeżdżam do Sopotu: fajnie tam być, gdy nie idzie się do pracy :) Na szczęście nie trudno było znaleźć nasze miejsce docelowe, na plaży obok molo była już spora grupka osób (nie mówię kobiet, bo mężczyźni też byli!). Jednak najbardziej w oczy rzucała się kolorowa i SZEROKO UŚMIECHNIĘTA drobna postać - Ewa! Zero bariery między nią a nami, podchodziła, zagadywała, dzielnie rozdawała autografy, stawała do zdjęć i dla każdego miała miłe słowo. My byłyśmy zachwycone, że mogłyśmy ją zobaczyć, a ona, że tyle nas przyszło :) Ekipa TVN-u także nie była zła, pan producent nawet śmieszny :) Było mnie widać! A jakiś facet robił mi namiętnie zdjęcia podczas ćwiczeń :P Zostałyśmy do dziesiątej, także ominął nas ostatni trening, no ale ten dzień nie kończył się dla mnie tylko na treningu. Jeden mały minus - straciłam czarny sweter, no ale jakoś się tym bardzo nie przejęłam. Będzie okazja, żeby kupić nowy :)

Już czerwiec. Zorientowaliście się kiedy to minęło? Z kimkolwiek nie rozmawiam wspomina o tym jak szybko minęło to (prawie) pół roku. Nie wiem czy to ze względu na to, że od lutego mieszkam sama, więc dni mi szybko mijają na obowiązkach czy to ten czas tak pędzi. Mój tata zapytał mnie dzisiaj kiedy będzie dziadkiem. O rany. Naprawdę już jestem taka "duża"? :(

Na koniec jeszcze jedna refleksja z ostatniej godziny. Wchodzę do mieszkania, moi współlokatorzy ubierają się do wyjścia. Asia pyta: Jak tam Dzień Dziecka? Odpowiadam: Nie widziałaś zdjęć na facebooku? Asia: Widziałam, widziałam, ale się umalowałyście. Pytam: A jak udał się Twój tort? Asia: Zobacz sobie na facebooku. Ech, taaaak. Zaraz się okaże, że nie ma w ogóle potrzeby do rozmowy, bo o całym życiu można dowiedzieć się z Internetu. Staram się, żeby tak nie było, ale chyba różnie wychodzi. Ponadto, jest to jeden z tematów poruszanych w czerwcowym Zwierciadle (przypadło mi to pismo do gustu, ale nie wiem czy przeczytam te 200 stron w miesiąc, zważając na to, że za 2 tygodnie sesja) w raporcie pt. "Portet Polki 2033".

Czas się pakować, czeka mnie intensywny tydzień, na szczęście nie ze względu na uczelnię. Poznaniu - przybywam, Warszawo - wyglądaj mnie na zachodzie!