środa, 9 września 2015

#USA: kilka lekcji

Cześć po długiej przerwie!

Szkoła zaczęła się tutaj już ponad 2 tygodnie temu, w Polsce już też wszyscy siedzą w szkolnych ławkach i przygotowują się pilnie do matury - w tym miejscu pozwolę sobie pozdrowić swoją siostrę :-)

Ale, ale, dobrze wiemy, że najwięcej uczymy się poza szkolnymi murami :-)


Przezwyciężyłam strach

Praca w parku rozrywki na dużych "rajdach", a także pójście na Sling Shot i Skyscraper pozwoliły mi na przezwyciężenie lęku przez tego typu rozrywkami. Filmik ze Sling Shota widzieliście, Skyscraper wygląda tak:


W Skyscraper podobało mi się to, że siedzi się obok siebie. W naszym parku mamy mniejszą wersję tego, nazywa się Speed XXL, ale jak jest niewystarczająca liczba ludzi to trzeba siedzieć do siebie plecami. Pierwsze "kółko" byłam zdenerwowana jak na Sling Shocie, ale stwierdziłam, że to tylko pogarsza sprawę i po chwili nie trzymałam się rączek i cały czas miałam otwarte oczy :-) Także poszło mi o wiele lepiej. Między jazdą do tyłu i jazdą do przodu zatrzymaliśmy się na samej górze i mogliśmy podziwiać widoki Myrtle Beach nocą :-) W Polsce chyba nigdy bym się nie odważyła na takie coś, tutaj po prostu DJ bierze mnie za rękę i idziemy robić szalone rzeczy :-)

O, znalazłam też jak wygląda Sling Shot "od zewnątrz", także kto ciekawy może zajrzeć tutaj:


Pamiętam jak na początku bałam pracować się na Extreme, Speed XXL albo Big Pirate, bo ludzie bardzo dużo krzyczeli. Wydawało mi się, że dzieje im się coś złego, a tak naprawdę to ja robię im "krzywdę" uruchamiając maszynę. Przeszło mi na szczęście :-)

Stałam się bardziej asertywna

Specyfika pracy zmusiła mnie do tego, żeby nauczyć się stanowczo odmawiać ludziom. Szczególnie, gdy chodzi o wpuszczenie na ride kogoś o pół cala za małego. Amerykanie nie przejmują się za bardzo, że coś może być niebezpieczne dla ich dzieci. W ciągu tego lata wiele razy robiłam wielkie oczy, gdy takie coś mi się przydarzało. Gdyby ktoś mi powiedział, że coś nie jest bezpieczne dla mojego dziecka, nawet nie pomyślałabym o kłóceniu się z operatorem na zasadzie "A może jednak...?" 

Podszkoliłam swój angielski

Oczywista sprawa? No nie bardzo. Niektórzy J-1 students cały czas obracali się w swoim kręgu "językowym", także oprócz kilku formułek wypowiadanych w pracy ich angielski nie poprawił się. Przez ostatni miesiąc praktycznie zamieszkałam z rodziną DJa, więc używam angielskiego przez 99% czasu. 1% pozostawiam na kilka rozmów z tutejszymi Polakami, a także na pisanie z rodziną na fejsie :P Nauczyłam się nowych zwrotów, szczególnie amerykańskiego slangu, a moja wymowa i rozumienie innych znacznie się poprawiły :-) Po powrocie zapewne będę "zacinać się" w języku polskim :P 



Nothing is impossible

Wyjazd do Stanów był moim największym marzeniem. W tym roku zgarniam całą pulę, w piątek dowiedziałam się, że od października zaczynam studia w Warszawie :-) Szczyt szczęścia osiągnięty! Udowodniłam sobie tym, że ciężka praca i upór to klucz do sukcesu. Nie można poddawać się, gdy coś nam nie wychodzi i opóźnia osiągnięcie wymarzonego celu. Porażki należy przyjmować z pokorą i wyciągać z nich jak najwięcej nauk na przyszłość. Nie wiem czy uda mi się utrzymać to podejście w Polsce, ale wydaje mi się, że tutaj jestem bardziej wyluzowana :-) Na pewno by się przydało! Czasem wystarczy wziąć głęboki oddech i pozwolić niektórym problemom samym się rozwiązać.



A już za kilka dni część Travel :-) Ciekawe czego się nauczę wtedy?