sobota, 14 listopada 2015

bieber fever


Dobra, sama nie mogę w to uwierzyć, że Justin Bieber "namówił" mnie do powrócenia do użytkowania bloga w sposób, w jaki pierwotnie zamierzałam ^^

Niestety, wokół takie wydawnictwa nie da się przejść obojętnie. Dziwię się sobie mocno, ale dopadło mnie to choróbsko... BIEBER FEVER! Moja siostra się ze mnie śmieje, ale co poradzę? Zwariowałam!



Data wydania albumu jest dość "łobuzerska" - 13 listopada, piątek. Dodatkowo, tego samego dnia swój piąty krążek wydali także One Direction, ale w ogóle o nim zapomniałam.

Where Are U Now początkowo mnie irytowało. Zresztą bardziej uważam to za kolaborację Skrillexa z Justinem niż na odwrót. Ale okay, wyszedł hit lata tak naprawdę. I ten "dolphin sound", który z jednej strony powoduje ból uszu, a z drugiej wciąga Cię jeszcze bardziej - takie femme fatale.

Pamiętam byłam w Stanach, było lato, gorąco and I was living my dream. Uwielbiam Spotify, już nie pamiętam jak ja żyłam bez niego :-))) W każdym razie, całe lato wyczekiwałam tylko na piątek i playlistę New Music Friday, bo dostawałam porcję 50 świeżynek do przesłuchania na cały tydzień. Premiera What Do You Mean trwała na Instagramie Justina chyba cały sierpień, pamiętam mnóstwo zdjęć różnych znanych ludzi z kartkami What Do You Mean? i liczbą dni obok. Także ciężko było nie zauważyć ;-)
W końcu przyszedł "ten" piątek i powiem Wam, zaskoczyło. Mega mi się spodobało. Z poprzedniej płyty wpadły mi w ucho Confident i Boyfriend, ale słuchałam tego tylko, gdy byłam sama :P

Następnie było Sorry i już coraz bliżej premiery. Tak naprawdę wydaje mi się, że poznaliśmy z 6 utworów przed datą wydania płyty, nie nadążałam tego wszystkiego przesłuchać. Ponadto w The Ellen DeGeneres Show trwał Bieber Week w tym tygodniu, co też jeszcze bardziej promowało płytę. Także brawa dla jego PR-owców, bo naprawdę dobra robota :-)
A ostatnio przecież jeszcze było I'll Show You i zapierający teledysk z Islandii. Naprawdę, w pewnym momencie Justin wyskakiwał mi z lodówki niczym Chodakowska :P


Wczoraj wyszła płyta. MIAŻDŻY. Jest po prostu genialna i nie boję się głośno mówić, że zasłuchuję się w Justinie Bieberze! Nie wiem czy nakłoni mnie to do sięgnięcia po starsze wydawnictwa, chyba nie, bo czuję, że Justin bardzo się zmienił. Odnalazł swój cel (po angielsku purpose - czyli tak jak tytuł albumu) i to słychać. Słychać inne nastawienie do życia, które w jakimś stopniu pokrywa się z moim.

Ale to nie koniec. Dzisiaj co godzinę na kanale YT Justina pojawiają się dance videos do KAŻDEJ piosenki na płycie. Bardzo polecam obejrzenie pierwszego wideo z playlisty PURPOSE: The Movement, gdzie Justin wyjaśnia jak to się wszystko wydarzyło, że doszło do wydania tej płyty. To jeszcze bardziej mnie przekonuje do niego :-)

Pamiętajcie - każdy z nas jest TYLKO i AŻ człowiekiem. Możemy wszystko (uwaga: nie musimy!). Także myślę, że przesłanie tej płyty jest po prostu piękne :-)

I tak, zamerykanizował mi się gust muzyczny, ale to przez DJa!

Buziaki :-)