piątek, 13 maja 2016

Kygo - Cloud Nine

Haha, co za dziwny zbieg okoliczności, że ostatnio byłam tu też (prawie) w piątek 13ego :-)

Wpadł dzisiaj do nas do mieszkania kolega z czasów studiów w Gdańsku i zapytał się mnie czy jeszcze prowadzę bloga... Z lekko zmieszanym uśmiechem odpowiedziałam, że nie i tłumaczyłam się, że czas w Warszawie bardzo szybko mi płynie... Z jednej strony jest to prawdą. Z drugiej, mocno zmienił mi się gust muzyczny - albo może nie zmienił, co po prostu poszerzyłam swoje horyzonty i czuję, że nie wszystkim by się to podobało. Zadomowiłam się też dość dobrze na Twitterze, gdzie w 140 znakach potrafię wyrazić swój zachwyt nad nowymi utworami i albumami, może dlatego nie mam tak silnej potrzeby blogowania?

No dobrze, spróbujemy znowu ;-)
Wracam dzisiaj tutaj z nową płytą norweskiego DJa Kygo. Wow, wiem, kiedyś pisałam tylko o rockowych i folkowych wydawnictwach, a tu ciągle jakaś elektronika i w ogóle masakra, co się Iza z Tobą stało? A no stało się coś na pewno. Wydaje mi się, że muzyki elektronicznej (pod każdym wydaniem, czy to dubstep czy też EDM) nie da się już dłużej ignorować. Coraz częściej słychać ją w radiu, a festiwale takie jak Tomorrowland po prostu pękają w szwach.





Tytuł mocno kojarzy mi się z Cloud Number 9 Bryana Adamsa, ale to może zwykł zbieg okoliczności. W sumie całkiem miłe skojarzenie, bo przecież
Yeah, the weather is really fine 
Up on cloud number nine
Jeśli chodzi o single wydane na promocję płyty to uszami mi już wychodziło Firestone czy Stole The Show. Bleeee. Miałam swoją fazę na remiks I See Fire Eda Sheerana i lubię od czasu do czasu do niego wracać, gdy mam ochotę się trochę wychillować :-) Nie jestem zagorzałą fanką Eda, także tym bardziej ten remiks wychodzi na plus u mnie.

Moją uwagę przyciągnęło I'm in Love, które powstało we współpracy z Jamesem Vincentem McMorrowem. Zdziwieni? Ja byłam bardzo, bo JVM kojarzę jako folkowego artystę, coś w stylu mojego ukochanego Bona Ivera i zupełnie nie połączyłabym go z elektroniką. Ostatecznie cieszę się, że się myliłam, ponieważ połączenie to jest bardzo dobre, myślę, że dla obu stron. Na płycie zresztą widzimy inne nazwiska tego typu takie jak John Legend, Tom Odell czy Angus i Julia Stone.

Płyty słucham dziś wieczorem z wielką przyjemnością i podekscytowaniem. Znowu coś nowego, coś, czego się nie spodziewałam. Muszę się jeszcze wielu rzeczy nauczyć :-) Zdecydowanie polecam, może też się pozytywnie zaskoczycie?

A tak prywatnie, to jeśli polubiliście moje wpisy z USA to w te wakacje prawdopodobnie (tylko dlatego, że sami widzicie jak mi blogowanie wychodzi) ciąg dalszy! Wiza jest, bilet lotniczy jest, do wylotu zostało 32 dni!