czwartek, 16 lipca 2015

#USA: to już miesiąc! :O


Tak. Wiem. 24 czerwca był jakieś 3 tygodnie temu i od tej pory cisza. Wiem, że Wy wiecie, że to nie znaczy, że u mnie nic się dzieje. To znaczy, że dzieje się tyle, że nie mam czasu nawet włączyć komputera!

W sobotę musiałam wypełnić raport miesięczny dla CCUSA i na chwilę musiałam zatrzymać się i zastanowić nad swoim amerykańskim życiem. Co robiłam przez ostatni miesiąc? Czego dowiedziałam się o amerykańskiej kulturze? Hmmm,odpowiedź brzmi: DUŻO. Nie wiem czy zmieści mi się to wszystko w jednym poście :D

Co robiłam przez ostatni miesiąc?

O pierwszym tygodniu mojego pobytu tutaj wiecie chyba wszystko - odsyłam do poprzednich wpisów :-) Chyba będzie mi najłatwiej po prostu wszystko wypunktować, niekoniecznie w kolejności chronologicznej:

1. Przeżyłam swój pierwszy 4th of July! Z tej okazji wybrałam się z przyjaciółmi na plażę. Niestety, nie popisałam się swoimi umiejętnościami organizacyjnymi i połowa zaproszonych osób myślała, że wydarzenie odbywało się 24 godziny później... No nic, następnym razem będzie lepiej! Z tej okazji zakupiłam amerykańską flagę i teraz codziennie zasypiam w takim miłym otoczeniu:



2. Byłam w kinie i... okazało się, że nie muszę oglądać filmu z napisami! Do tej pory oglądałam dwa filmy: Jurassic World i Ted 2. Nie dziwię się, że tutaj pójście do kina nie jest problemem nawet dla bardzo dużej rodziny. Bilety kosztują 6-8 dolarów, a popcorn 4 dolary (a jak jest promocja to nawet 2). Miejsca w kinie nie są numerowane, siada się na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy". No i oczywiście jest więcej miejsca na nogi ;-)

3. Spędzałam mnóstwo czasu na plaży, szczególnie nocą. Tutaj plaża nigdy nie jest pusta. Bez problemu można spotkać ludzi. Z dziwniejszych rzeczy, które widziałam to traktor i lis. Co do tego pierwszego, to około godziny 3 nad ranem zaczynają się pracę porządkowe. Opróżniane są kosze, a piasek jest oczyszczany (do tego właśnie jest potrzebny traktor). Wszystko spoko, tylko używają mega mocnych świateł i czasami myślę, że zaraz oślepnę. 

4. Byłam na imprezie dla studentów J-1 i... chyba trochę się rozczarowałam ;-) Może nie jestem aż taką imprezowiczką. Śmieszne było to, że osoby, które nie miały ukończonego 21 roku życia miały namalowane duże znaki X na obydwu dłoniach. Miało to zapobiec kupowaniu alkoholu przez nieletnich. W praktyce wyglądało to tak, że ja kupowałam piwo moim współlokatorkom :P Impreza rozkręca się około godziny 2 i trwa do białego rana, także błędem było przyjście do klubu przed północą, bo po prostu było nudno. 

Więcej grzechów nie pamiętam! Odsyłam też do poprzednich wpisów, jak ktoś nie czytał, na początku byłam pilniejszą blogerką ;-) Dodatkowo, jak ktoś jest super mega ciekawy co tu się dzieje i wkurza się, że ja rzadko piszę, zapraszam do moich polskich znajomych - Ani i Tomka.

A w następnym wpisie opowiem Wam jak spędziłam swoje 22. urodziny! Wyczekujcie!