poniedziałek, 23 stycznia 2012

nieźle nachlany

Bon Iver, Bon Iver to druga płyta amerykańskiego zespołu, którego liderem jest Justin Vernon, znany także jako Bon Iver.  Trudno mi się będzie zdobyć na napisanie czegokolwiek konstruktywnego, bo po prostu kocham ich muzykę! Jest moją ucieczką od złych chwil i lekiem na wszelkie boleści. Nawet ta okładka jest jak obraz. Chatka na pustkowiu, otoczona jeziorami i lasem - idealne miejsce na złapanie psychicznej równowagi (ciekawostka z Wikipedii: większość materiału muzycznego do For Emma, Forever Ago była nagrywana podczas trzymiesięcznego pobytu w odosobnionej chacie w Wisconsin).

Pierwszy utwór na płycie - Perth. Warto zwrócić uwagę, że tytuły wszystkich piosenek są nazwą miejscowości. Vernon zabiera nas ze sobą w podróż po... no właśnie, po czym? Swoim prywatnym świecie? Trudno zgadywać. W głosie Ivera zakochałam się już w 2009 roku, kiedy to wyszła For Emma, Forever Ago (moja ulubiona z tej płyty: Re:Stacks). Jeszcze wtedy nie był tak popularny, dzisiaj jest nominowany do czterech nagród Grammy (nie jestem zdziwiona) i występuje z The National (link). Tak naprawdę każda piosenka z tej płyty jest moją ulubioną, chłonę tą muzykę jak gąbka i uwierzcie, ciężko mi wybrać co jest godne polecenia. Najchętniej wstawiłabym wszystkie linki :) Zdaję się więc na oficjalny kanał Bon Ivera na YouTubie i linkuję oficjalne teledyski. Holocene - tytuł dobrany idealnie, jeśli wziąć pod uwagę delikatność tej piosenki i lodowego teledysku (nawiązującego do klimatu tej epoki geologicznej - ha, jak mądrze zrobione). Moją najlepszą z najlepszych jest Beth/Rest. Uwielbiam te solówki na gitarze elektrycznej. Ogólnie ten utwór jest taki... elektroniczny. Tym samym zamyka ona album.

Napisanie tego posta zajęło mi jak dotąd najwięcej czasu! Dlaczego? Tak jak już wspomniałam na początku, potem jeszcze raz i jeszcze raz: to tak wciąga, że zapominam o całym świecie! Mogłabym tego posta nigdy nie napisać, w ogóle nie nadaje się do opublikowania, ale jeśli Ci źle, smutno lub po prostu masz dużo na głowie to na takie sytuacje polecam właśnie tę płytę :)