sobota, 14 stycznia 2012

pędząca machina i wszystko co z nią związane


Wpis zainspirowany artykułem z Teraz Rock (styczeń 2012) pt. Niebo i piekło, w którym to został opisany proces tworzenia płyty i różne ciekawostki z tym związane. Osobiście czuję, że napisać coś o Florence and The Machine jest porywaniem się z motyką na Słońce. Jak jej muzykę można szufladkować i porównywać do innych?

2 lata. Tyle zajęło Florence Welch wydanie dwóch albumów studyjnych, jednego koncertowego i trzech mini albumów. Po kompletnym sukcesie Lungs w 2009 zespół nie spoczął na laurach pławiąc się w sukcesie, tylko ostro zabrał do pracy. Odnosząc się do artykułu, kolejna płyta powstała w 5 tygodni w studio nagraniowym w Londynie, a zespół będąc w trasie nagrywał różne dema i inspirował się otaczającymi dźwiękami (np. rykiem silnika).

Tak oto wielkie grono fanów i wielbicieli czekało na dzień 28 października 2011, aby usłyszeć kolejne dzieło sztuki. Myślę, że określenie płyty Ceremonials "dziełem" nie można uznać za wzięte na wyrost lub niestosowne. Najpierw Florence podzieliła się z nami singlem What the Water Gave Me. Zaczyna się niepozornie, chociaż wiadomo, że można się spodziewać wiele. Chóry zaproszone do współtworzenia płyty tworzą idealne tło dla głosu wokalistki. I ten bas!! Czuję, że się rozpływam, chociaż słucham tego po raz setny (płyta króluje nieustannie na mojej mp3, więc liczba odtworzeń naprawdę jest duża :)). Kolejne w kolejce do kilku milionów odtworzeń na YouTube ustawiło się Shake It Out. Czy mi się wydaje, czy słyszę jakby... organy kościelne w tle? Za to przy No Light, No Light chciałabym zwrócić uwagę na teledysk bardzo mocno nawiązujący do tytułu płyty. Ukazane zostały obrzędy z laleczką Voodoo czy wpadanie przez witraż do kościoła (zauważył ktoś, że Florence nagle przypomina Jezusa wiszącego na krzyżu?). A propos jeszcze wpadania do kościoła, to mój ulubiony fragment piosenki :)

Tak jak sugeruje tytuł artykułu we wspomnianym już Teraz Rock na najnowszej płycie Florence and The Machine pojawiają się motywy piekła (Seven Devils) i nieba (scena wpadania do kościoła), jednak nie chodzi tylko o teksty lub teledyski. Wykorzystanie chórów, organów i stworzenie napiętej, mrocznej i tajemniczej atmosfery to wszystko nadaje unikalny charakter Ceremonials. Nie zdążyło mi się znudzić Lungs, a zespół wydał taką perełkę. Nie chcę myśleć co będzie za następne dwa lata, ale pewnym jest, że Florence and The Machine stworzyli rozpoznawalne dla siebie brzmienie po pierwszych sekundach trwania utworu.

Myślę, że jest to jeden z zespołów, którego występów w Polsce nie możemy się doczekać. Ja czekam z niecierpliwością, żeby Florence i jej Machina przekazali mi tą niesamowitą energię, którą daje płyta, spotęgowaną kilkakrotnie jak to bywa na koncertach.