niedziela, 28 kwietnia 2013

pola nadziei


Zasiadam dzisiaj do tych słów z wielkim bólem. Na szczęście z wielkim bólem mięśni, który, muszę przyznać, jest przyjemny. Świadczy o dobrze spędzonym dniu. Wiosna na północy kraju przychodzi nieśmiało, ale to nie szkodzi. Ja śmiało wprowadzam w życie swój wiosenny plan, którzy brzmi: pracować, pracować i jeszcze raz pracować. Pracować nad swoim ciałem, umysłem i duszą. Nauczyć się kontroli nad sobą.

Do pisania dzisiaj zachęcił mnie program The Voice of Poland, nie ze względu na wykony uczestników, ale ze względu na ich repertuar. Zatęskniłam za Led Zeppelin, za ogniem w głosie i w sercu (uwielbiam słuchać tego na słuchawkach - ten efekt!). Przy okazji wejście na YT pokazało mi bardzo ciekawe polecenie, 5 dni temu Muse rozstrzygnęło konkurs na videoclip zrobiony przez fana. Oprócz samego faktu, jak bardzo różni się od tych, które zespół nagrywał sam, zaciekawił mnie bardzo jeden komentarz, którzy brzmi (po przetłumaczeniu na angielski): To brzmi jakby Radiohead i Muse mieli dziecko. Marzenie się spełnia. Tak bardzo oddaje to klimat tej piosenki, która jednocześnie jest spokojna, w stylu Radiohead (chociaż słowa niosą w sobie dawkę żółci i goryczy), a gitara na końcu dodaje jej pazura jak to Muse. Powinnam więcej czasu poświęcić ich najnowszej płycie. Z nowości to dwa piękne głosy stworzyły soundtrack do filmy The Great Gatsby. Florence and The Machine sprawiła, że zaklęłam pod nosem, gdy dowiedziałam się, że nie przyjadą na festiwal na Gdyni, tylko do... Krakowa. Zgłosiłam się na wolontariusza, więc trzymajcie kciuki, a nuż uda się jej posłuchać na żywo tego lata :) Lana to nie moje klimaty, nikt mnie tak nie zniechęcił swoją muzyką, gdy usłyszałam ją w wykonaniu live w jakimś amerykańskim programie. Dla odmiany, dzisiaj usłyszałam w Trójce (jak dobrze, że mój tata słucha tylko Trójki) piosenkę, która wcześniej "przemknęła mi przed uszami", a dzisiaj spowodowała, że się zatrzymałam podczas wykonywania swoich obowiązków, aby zidentyfikować ten głos. Jedyny tak miękki i ciepły głos.

Wspomnienia z koncertów po jakimś czasie są tak fantastyczne. Sądziłam, że lato rozpocznę lipcowym Otwieraczem, jak mawia mój chłopak. Na szczęście zacznie się ono o wiele wcześniej, bo już 6 czerwca usiądę w Sali Kongresowej, aby delektować się chwilą z Hugh Laurie. Samo zobaczenie serialowego Dr House będzie ekscytującym wydarzeniem. Kto mi podpowie jaką sukienkę powinnam kupić na tę okazję? :)

PS Nienawidzę tych reklam na YouTube, są już wszędzie!