niedziela, 17 maja 2015

hasztag USA



Na morzu są przypływy i odpływy.
Słońce wschodzi i zachodzi.
W życiu nie dzieje się nic, albo dzieje się wszystko na raz.
Wiecie o czym mówię, prawda?

Ostatnio pomyślałam, że moją wymarzoną pracą byłoby zostanie dziennikarzem muzycznym. Ze swoją audycją raz w tygodniu, gdzie przez 2 godziny mogłabym dzielić się z ludźmi czymś tak intymnym jak moja playlista i przemyślenia na temat muzyki.

Podchodziłam do tego bloga na początku bardzo ambicjonalnie. Starałam się przekazać, oprócz swoich emocji i opinii na temat danej płyty lub koncertu, także niektóre fakty, które wydawały mi się ciekawe. Następnie, żeby utrzymać "ruch" dodałam krótkie posty z linkiem do pojedynczej piosenki i krótkim opisem. Trochę kojarzyło mi się z dodawaniem linków na Facebooku, ale tutaj to miało większe racje bytu.

Potem, pod wpływem innych blogów, mediów i blogów, wkradło się kilka postów z dziedziny "lifestyle".

A odkąd wróciłam do domu to tutaj zawiało nudą, pustką i nawet ja zapomniałam o moim blogu. Z jednej strony żałuję, z drugiej rozumiem. Nie stało się to bez przyczyny. Rok temu mniej więcej o tej porze zdecydowałam, że chcę spróbować spełnić swoje największe marzenie. Krok po kroczku, pomalutku. Najpierw przekonałam siebie, że dam radę. Potem mamę. Potem już poszło jak z płatka :-)
Marzenie zamieniłam w plan. Plan zamieniłam w rzeczywistość.

Tymi słowami zaczynam nową kategorię na blogu: USA! Nie mam planów o czym będę pisać, bo wszystko co wydarzy się za 3 tygodnie stoi pod wielkim znakiem zapytania. Staram się ani nie stresować ani nadmiernie nie cieszyć. Mieszanka wybuchowa, zobaczymy co będę czuła jak wsiądę do samolotu :-)

Drodzy przyjaciele, którzy ostatnio coraz częściej ostatnio przypominacie mi o moim blogu - dziękuję! Mam nadzieję, że wytrzymacie moje amerykańskie szaleństwo. Będę na pewno też pisać o muzyce, bo wiecie, że nie mogę bez tego żyć :-)