niedziela, 11 marca 2012

trąbki, trąbki, jeszcze więcej trąbek!


Dzisiaj przenosimy się w przeszłość, a dokładniej trzydzieści lat wstecz i nasza przygoda zaczyna się w roku 1983. Wtedy to uformował się zespół pod nazwą The Waterboys. Ich muzyka określana jest jako połączenie rock and rolla i muzyki celtyckiej. This Is The Sea, wydany w październiku 1985, jest trzecią płytą zespołu, która przyniosła im znaczny wzrost popularności. Warto dodać, że zespół był supportem koncertów U2, a Bono przyznaje się do bycia ich fanem, czemu w ogóle się nie dziwię.

Tak naprawdę The Waterboys nigdy by nie zaistniało, gdyby nie Mike Scott. Nagrywał sam od 1981, więc wytwórnia oczekiwała, że jego pierwszy album będzie także nagrywany solo, jednak Scott właśnie wtedy założył zespół. Nazwa zespołu jest zaczerpnięta z utworu Lou Reeda The Kids. Za czasów wydania trzeciej płyty The Waterboys składało się z trzech stałych członków (Mike Scott, Anthony Thistlethwaite and Karl Wallinger) oraz sporej liczby osób gościnnie z nimi nagrywających. This Is The Sea pozwoliło im w końcu zaistnieć na brytyjskich listach przebojów. The Whole Of The Moon uważany jest za najlepiej sprzedający się ich singiel.

Mnie najbardziej podoba się Trumpets. Nie znałam do tej pory żadnej piosenki, której słowa tak bardzo by do mnie trafiały. Niezależnie od tego w jakim stanie emocjonalnym się znajduję, gdy usłyszę pierwsze dźwięki moje stopy unoszą się 3 cm nad chodnikiem. Na dzień dzisiejszy nie ma dla mnie lepszego utworu  wyrażającego miłość do drugiej osoby. Chociaż zakończenie utworu nie porywa. Ciekawostką jest, że słowa Please don't wake me / No, don't shake me pochodzą od I'm Only Sleeping The Beatles.

The Waterboys odkryłam całkowicie przypadkiem, mianowicie Miasto Gdańsk kiedyś opublikowało linka na dobry początek dnia. Zespół rozpadł się w roku 1993, na szczęście tylko na 7 lat. W 2011 roku wydali płytę An Appointment With Mr Yeats, na której znajduje się Sweet Dancer. Utwór o wiele spokojniejszy od tych nagrywanych w latach 80. ale nie ma co się dziwić, panowie mają już swoje lata :) W każdym razie, cieszę się, że w końcu mogłam napisać o zespole z długą historią, który nadal istnieje i można go zobaczyć na żywo, nawet na festiwalach. Polecam wszystkim tym, którzy mają czasem ochotę na posłuchanie muzyki, której słuchali też zapewne nasi rodzice, i przeniesienie się duchem w lata 80.