sobota, 11 lutego 2012
the best of Sting
Coś dla fanów Stinga - The Best of 25 Years. Prawdę powiedziawszy lubię tego typu albumy, szczególnie, gdy artystę dopiero poznaję i chcę dowiedzieć się przekrojowo o jego twórczości oraz jednoznacznie się określić - lubię czy nie lubię. Oczywiście Stinga znam już sporo czasu, bo kto by go nie znał. Zazdroszczę tym, którzy będą mogli widzieć i słyszeć go na żywo na koncertach 15 i 16 lutego w Warszawie z okazji Back to Bass Tour. W tamtym roku Sting odwiedził nas wraz z orkiestrą symfoniczną. Mam nadzieję, że uda mi się go jeszcze zobaczyć na scenie, mimo, że skończy w tym roku 61 lat.
Box set składa się z 2 płyt z nagraniami oraz 1 DVD. Bardzo fajne jest, że piosenki ułożone są w porządku chronologicznym, czyli najpierw 3 utwory z The Dream of Blue Turtles (1985) i tak dalej. Polecam szczególnie teledysk to Love is the Seventh Wave, szczególnie dla wszystkich tych, którzy przyzwyczajeni są do nowych technologii w klipach. Zalatuje reggae, co nie? Następnie ...Nothing Like The Sun wraz z, według mnie oczywiście, największym przebojem Stinga Englishman in New York. Dla porównania polecam wersję symfoniczną z klarnetem zamiast saksofonu, niestety nie ma żadnego dostępnego linku na YouTube. Z tej samej płyty jest też Fragile. Przeskakujemy utwory z The Soul Cages (album wydany po śmierci rodziców Stinga) i natrafiamy na przepiękne Fields of Gold, tym samym jesteśmy w latach 90.
Album Ten Summoner's Tales (przypominam, że Sumner to nazwisko Stinga) słynie jeszcze z jednego przeboju, jakim jest Shape of My Heart. Niestety The Best of... nie zawiera It's Probably Me, które Sting nagrał wraz z Erikiem Claptonem. No ale może to zbyt komercyjna kompilacja, która miała chyba na celu przypomnienie o Stingu, bo przecież już kilka takich albumów wydał. Jesteśmy już w roku 1999 (pozwoliłam sobie pominąć Mercury Falling), gdy wychodzi Brand New Day oraz sztandarowe Desert Rose. Jak już jesteśmy przy tym utworze to zalinkuję także wykonanie Kacpra Sikory, zwycięzcy Mam Talent - link. Na płycie The Best of znajdują się jeszcze dwa utwory z Sacred Love (w tym zremiksowane Send Your Love), a następnie wykonania live.
Jak dla mnie zdecydowanie brakuje utworów z Symphonicities, możliwe, że to przez to, że zawiera także utwory jeszcze z okresu The Police. Nie ma także kolęd, ale to nie dziwi. Hmm... nie wiem czy jest to spowodowane tym, że znałam już wcześniej utwory Stinga, ale płyta mi się średnio spodobała. Raczej uśmiechnęłam się do niej, gdy zobaczyłam ją na półce i odnotowałam w głowie, że posłucham dzisiaj Stinga. Wracam do słuchania, Wam też polecam, Sting dobry na wszystko :)